Między nami - Agrohistoria z...Odkąd zmarła Ciotka mojego Taty nie jadam zbyt wiele malin. Będąc genetycznie nieprzystosowanym do zbierania czegokolwiek o rozmiarze mniejszym od dyni, nie nazbieram tych pysznych, leśnych, z których Ciocia robiła wydzielanie małą łyżeczką na spodeczek konfitury. Zaś kartonik kupiony na targu znika u nas w tempie nie pozwalającym nawet marzyć o przetworach. O cenie nie wspominając. Toteż plantatorzy narzekający na ceny w skupach narobili mi smaku – skoro w skupach grosze, a na targu 40 zł za kilogram to chyba da się kupić „od rolnika”? Gdziekolwiek zatem widywałem marudzących na owe „2,60 za kilogram w skupie” odpowiadałem, że biorę 40 kg, płacąc 4 zł za kilo.

I tak od lipca bezskutecznie prowokowałem – głównie twitterowych – narzekaczy, sezon nieubłaganie dobiegał końca, a ja traciłem wiarę w wolny rynek.

Aż w końcu znalazł się jeden taki, co nie tylko wskazywał na niskie ceny, ale od razu powiedział, gdzie jechać (i żeby znajomych zabrać). Cóż z tego, jak to w lubelskim – z Gdańska za daleko, żeby jechać po 40 kg miękkich owoców. Zapytałem jednak czy ma na to jakąś radę. Od słowa do słowa umówiliśmy się na telefon. Zadzwoniłem w ostatniej chwili, na kilka dni przed zamknięciem skupów (i związanym z tym odejściem pracowników sezonowych). Szybko ustaliwszy co jest możliwe, ile to może kosztować i wysokość zaliczki uregulowałem należność i przystąpiłem do wyczekiwania na moje „ok. 50 litrowych słoików syropu i konfitur”. Po kilku tygodniach przyjechało 67, przepysznych, za ćwierć sklepowej ceny i jeszcze powidła z węgierek gratis – za pobraniem, ale kurierowi coś się pokićkało i nie wziął pieniędzy, właśnie zleciłem przelew brakującej kwoty. To co skłonni byliśmy odsprzedać znajomym rozeszło się w trzy godziny.

Między nami - Agrohistoria z happy-endem

Ale ja nie o tym. Rodzice Pana, z którym rozmawiałem własnymi siłami zbudowali plantację malin – dzieło ich życia.

Ludzie przedsiębiorczy i pracowici; teraz, nie mając dostępu do końcowego konsumenta, balansują na granicy opłacalności.

Coś jest nie tak, skoro pomiędzy skupem, a targiem w mieście cena wzrasta o jakieś 1500%. Owszem, zapewne transport, przechowywanie, nieuchronne zniszczenie/zepsucie się części owoców swoje kosztują, ale aż tyle? Dlaczego nie jest powszechne kupowanie bezpośrednio od producenta? Wszak te 40 kg malin z chęcią sam bym wieczorami pakował w weki. Nie pakuję, bo musiałbym zapłacić 1600 zł za same owoce. Z innej jeszcze strony – przy tej cenie w skupie tanie powinny być przetwory. A nie są, mały słoiczek dobrej jakości konfitury z malin to koszt 15-20 złotych.

Dobrze się złożyło, bo syn owych Państwa poszukuje dla Rodziców możliwości zbytu poza skupem i mogli sobie na mnie przećwiczyć czy to by zadziałało. Jeżeli p. Mama się zgodzi to w przyszłym roku będzie już sklep internetowy i sprzedaż bezpośrednia (a konfitury robi takie, że słoik poszedł w godzinę). A cała reszta? Śliwki, porzeczki, morele, truskawki? Polacy przestali robić przetwory? Może by się na przyszły sezon skrzyknąć i wziąć tego więcej? Co wy na to?

 

 

Napisany przez Grzegorz Wszelaczyński

2 komentarze

Grzgrz

halo halo – czy są chętni na maliny w tym roku? Państwo Plantatorzy z chęcią podejmą wyzwanie, a im nas będzie więcej tym cena niższa.

Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *