Na półce z książkami... "Ziuzia"

A raczej, żeby było uczciwie… w kartonach z książkami. Po ostatniej przeprowadzce okazało się, że 3/4 pudeł to właśnie te z książkami. Czas żeby taką pokaźną kolekcją zacząć się dzielić. Jedną z wielu, którą chciałabym polecić to „Ziuzia” autorstwa Maliny Prześlugi.

Czy niespełna siedmioletnia, tytułowa bohaterka to przesłodkie dziewczę (takie co wszelkiej maści ciotki i babcie głaszczą po główce mówiąc „oooj jaka słodka…”)? Nic bardziej mylnego! Jaka słodka dziewczynka, w towarzystwie gadającej marchewki, wspina się na lodową górę poznając po drodze strażnika Ka Banossę? Ziuzia ma jedno oko zielone a drugie szare a świetne pomysły przychodzą jej do głowy nie inaczej jak…

przez pępek!

 

Na półce z książkami... "Ziuzia"

Prostota w patrzeniu na świat a jednocześnie potęga wyobraźni, która pomaga ją opisywać tak bardzo mnie w niej zachwyciły. Prześluga podchodzi do sprawy poważnie, nie wyśmiewając naturalnej prostoty. Ona ją wychwytuje i podaje na talerzu, żeby znów przypomnieć sobie swoje dziecięce pomysły. By na nasze dzieci spojrzeć z większą wyrozumiałością, kiedy z salonu robią fortecę albo bazę kosmiczną (po której przetoczył się huragan…) Może tu odnaleźć się ktoś, kto po raz pierwszy idzie do szkoły i boi się, że jak nie zje całego obiadu to pani włoży mu go luzem do plecaka (taak, nie ma to jak lubiące straszyć rodzeństwo) lub ktoś, kto właśnie zaprzyjaźnił się z rybikami cukrowymi… albo ma starszą siostrę, która przechodzi dojrzewanie i nagminnie okupuje łazienkę.

 

Na półce z książkami... "Ziuzia"

Wielkim atutem “Ziuzi” są ilustracje Roberta Romanowicza. W jego wydaniu nawet rybiki cukrowe są przesłodkie. Nowo poznany kolega Mateusz naprawdę wygląda jak ninja (i staje się kapitalnym kompanem do podwórkowych zabaw).

Na koniec jedna uwaga: nie czytajcie tego dzieciom na dobranoc, licząc, że zasną ukołysane twoim głosem. Wielkie salwy śmiechu nie sprzyjają szybkiemu zasypianiu. Z łatwością dzieci namówią cię do przeczytania kolejnej strony… i kolejnej…

 

Napisany przez Katarzyna Jankowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *