Pomysł by rodziny dzieliły się swoim doświadczeniem pracowania nad cnotami wydawał się świetny do momentu, gdy to nam przyszło zmierzyć się z tym zadaniem…
Cóż, trzeba będzie przyznać się, że tzw. “praca nad sobą” przychodzi nam z trudem, że nasza codzienność naznaczona jest chaosem i często żyjemy z dnia na dzień bez specjalnego planu czy uporządkowania ani wcześniejszego analizowania celów.
Zwyczajnie próbujemy JAKOŚ radzić sobie w gąszczu wyzwań i obowiązków doświadczając codziennie ogromnej kruchości.
Szczęśliwie przypadła nam w udziale cnota męstwa a nie, dajmy na to, porządku… Szczęśliwie, bo po uzmysłowieniu sobie czym jest męstwo olśniła nas refleksja, że dzięki powołaniu za którym poszliśmy a jest nim życie w rodzinie wielodzietnej, dostajemy codziennie mnóstwo gotowych zadań by cnota męstwa kształtowała się w nas i naszych dzieciach.
Bez karnetów do siłowni nasze dzieci stają się coraz bardziej mężne
choćby mieszkając we czwórkę w jednym, niedużym pokoju, zmagając się z różnymi osobowościami rodzeństwa, koniecznością dzielenia się, akceptowania zdania większości.
Niedawne narodziny braciszka, choć tak radosne, także dostarczyły wielu nowych wyzwań. Dzieci, z konieczności, zaczęły same jeździć do szkoły, mają teraz więcej obowiązków w domu. My, rodzice, także nie zostajemy w tyle, bo, jak nietrudno sobie wyobrazić,
otwartość na życie też nas nieźle w męstwie zaprawia,
a trwanie w małżeństwie i dążenie do jedności to jak codzienny maraton (z przeszkodami!). Szkołą męstwa dla nas wszystkich jest też codzienne funkcjonowanie w świecie gdzie jesteśmy mniejszością, gdzie nasza wielodzietność budzi kontrowersje, bywa wyśmiewana i niedyskretnie komentowana.
Z pomocą Pana Boga, wiele razy udaje się nie tracić ducha…
Specyfiką naszej rodziny jest dość wysoki poziom wrażliwości, nie jesteśmy “królami życia”, raczej bliższe nam przejmowanie się i mała wiara we własne możliwości. Łatwo się domyśleć, że z tym zestawem cech podjęcie każdego wyzwania to sukces.
Bardzo cieszą nas zatem wszelkie akty odwagi u naszych dzieci,
każde zgłoszenie się na zawody, pokonanie strachu przed wystąpieniami publicznymi, czy zaakceptowanie przegranej na treningu pokazuje, że się rozwijamy, że wszelkie zmagania w które wchodzimy są potrzebne.
Jesteśmy wdzięczni za nasze powołanie bo to ono pozwala nam wzrastać, a tym samym być coraz bardziej szczęśliwymi ludźmi.