Jak wygląda typowa rodzina z Fregaty w wakacyjnej odsłonie? Na pierwszy rzut oka zwraca uwagę BRAK przepisowego mundurka, uważny obserwator odnotuje także wzrost spożycia lodów i waty cukrowej, oraz całkowity deficyt motywacji do szalonego biegu w okolicach godziny 8:00…

Rozpoznanie Fregatowiczów utrudniają ciemne okulary, “dmuchańce” noszone pod pachą i brak pośpiechu. Słowem – wtapiamy się w tłum wczasowiczów, rozjeżdżamy po świecie, odpoczywamy na różne sposoby.

Czasem zdarzy się, że na drugim krańcu Polski czy świata, niespodziewanie spotkają się takie znajome rodziny, dajmy na to – na Suwalszczyźnie…

Mała konsternacja, chwilowe szukanie w odmętach pamięci – tak, to ONI! Rzucamy się do powitań, głośnego rozprawiania o “małym świecie” i innych ciekawych sprawach, dzieci szaleją (a jest ich wówczas, biorąc pod uwagę tendencję we Fregacie, co najmniej sześcioro a w porywach i dziesięcioro) i ani się obejrzymy a już jesteśmy umówieni na wspólne pływanie, lody czy inne kartacze. Jest fajnie! Wniosek – jak cenne są relacje, jak dobrze, że się znamy, lubimy i chcemy spotkać w przeróżnych “okolicznościach przyrody”! Taka oto naszła mnie refleksja w biuletynowym “sezonie ogórkowym”, także z inspiracji wesołych wypraw na plażę, na festiwal Mozartiana i innych licznych “umawianek” z zaprzyjaźnionymi rodzinami. Świetnie z Wami być – co obrazuje załączone zdjęcie.

Przyłapani na wakacjach

 

Napisany przez Marta Wysińska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *