Gdy weszłam z Klarą do fabryki czekolady zobaczyłam trzy ogromne ludziki w zielonych spodenkach, różowych bluzkach i czarnych butach. Obok stali trzej mali ludzie, którzy mieli także zielone bluzki, różowe spodenki i czarne buty, a nazywali się…się…się… Loompa Ooompa (czytaj: „lumpa umpu”). Tak, tak, nie: Oompa Loompa (czytaj: „umpa lumpa”)!
Gdy ja i moja najlepsza koleżanka Klara weszłyśmy na korytarz, za Loompa Ooompalami, zobaczyłyśmy że na środku ogromnej sali są ogromne drzwi. Loompa Ooompa otworzyli drzwi i weszłyśmy z Klarą do saliiiiii…iiii składającej się z samych długopisów, mazaków i innych przyborów szkolnych, a po środku z jednym z Loompa Ooompasów i panem Willly Wonką (czytaj: „łili łonką”) stała pani Jola. Pani Jola powiedziała, że jutro nie ma lekcji (a był poniedziałek). Bardzo się ucieszyłyśmy.
Potem weszłyśmy do drugiej sali, gdzie były same komputery, smartfony, laptopy i tablety… a na środku stała pani od matematyki (ta pani jest strasznie niefajna) i powiedziała, że… Klara ma 4, a ja mam 1. Strasznie żeśmy się zezłościły i zatrzasnęłyśmy drzwi. Poszłyśmy do trzeciego pokoju, a tam, jak królewna, siedziała pani Krysia od niemieckiego i powiedziała, ze jesteśmy strasznie niegrzeczne i że chce nam przypomnieć, że jutro jest prezentacja z niemieckiego.
-Ale ja nawet nie zaczęłam i nie mam pendrive’a – powiedziałam.
-Ja zrobiłam – powiedziała Klara i uciekłyśmy z wrzaskiem z tej fabryki czekolady.
-Chyba pomyliłyśmy domy – powiedziała Klara patrząc na budynek.
-Chyba tak – odpowiedziałam. – Tam nie było czekolady.
-Tak.
-A więc co to za miejsce?
-To chyba dom strachów.
-To czemu była tam pani Jola?
-Nie mam pojęcia!
Zbieżność imion i przedmiotów oczywiście przypadkowa.
Grafika: Aleksandra Grudzińska-Dec
Dodaj komentarz