Wywiad z Panią Alicją Biercewicz.
Kalina Helmin-Biercewicz- Jak pamiętasz lata 80-te?

Alicja Biercewicz– Lata 80-te spędziłam w Koszalinie. Przez 10 lat mieszkałam wraz z mężem i córką w wynajmowanym mieszkaniu. Na kupno mieszkania czekało się latami. Zakładane były książeczki mieszkaniowe, na które co miesiąc wpłacało się określoną kwotę i dzięki temu po ok. 10-15 latach można było kupić mieszkanie od spółdzielni mieszkaniowej. Jego wielkość uzależniona była od liczby mieszkańców.

Mieszkania w blokach były z reguły malutkie. W wielu mieszkaniach można było spotkać sosnową boazerię na ścianach w przedpokoju, a wejściowe drzwi obite skajem. W pokojach na ścianach były tapety, meblościanka – meble łódzkie lub koszalińskie, wersalka, niska ława z dwoma fotelami, czasami stół i krzesła. Podłogi wyłożone były linoleum, a na nich dywany. W oknach firanki i długie zasłony. Poczucie przytulności stwarzały rośliny doniczkowe, często były to paprotki.

Szczęśliwcy posiadali radiomagnetofon Kasprzak, polskiej firmy Unitra czy radziecki telewizor Rubin.

Jeśli chodzi o modę, to na sklepy z ubraniami również nie było co liczyć, dlatego kobiety radziły sobie samodzielnie szyjąc i przerabiając ubrania, często korzystając z niemieckiego czasopisma z wykrojami „Burda”. Na drutach i szydełkach dziergano swetry, czapki, szaliki, a nawet skarpety.

Na ulicach nie było korków, jeździły po nich: Trabanty, Syreny, Fiaty126p i 125p, Tarpany, Żuki i Nysy.

Codzienność PRLu - Wspomnienia Świadka Historii

Rowery popularne w tym okresie to Wigry, tzw. składak z fabryki Romet z Bydgoszczy.

Słuchało się muzyki zespołów: Kombi, Bajm, Maanam, Lady Pank, Europe, Sandry, Modern Talking, Bananarama.

Nie było komputerów, internetu i telefonów. W niektórych domach był telefon stacjonarny, na który czekało się latami.

Kontakty towarzyskie kwitły. Spotkania były jedyną szansą na wymianę informacji. Organizowano prywatki, imieniny, imprezy rodzinne.

Obowiązkiem były pochody 1 Majowe.

Całe zakłady pracy, wojsko, szkoły uczestniczyły w przemarszu przez miasto. Potem odbywały się pikniki i zabawy.

Początek lat 80-tych był trudnym czasem do życia. W sklepach brakowało wszystkiego, wprowadzono podwyżki. Rosło niezadowolenie ludzi i latem 1980 roku całą Polskę ogarnęła fala strajków, która zmieniła historię.

13 grudnia 1981 roku, na terenie całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wprowadzono stan wojenny.

Tego dnia wybierałam się na przysięgę wojskową do Ustki.

Rano włączyłam telewizor, a kiedy zobaczyłam Wojciecha Jaruzelskiego na ekranie stwierdziłam, że znowu jakieś święto wojskowe organizują i nie słuchając wyłączyłam. O 7 rano wyruszyłam z Koszalina do Ustki. Na ulicach nie było dużego ruchu, ale nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo była to niedziela. Co jakiś czas mijały mnie wojskowe samochody i czołgi, ale kojarzyłam to z jakimiś manewrami. Dopiero kiedy dojechałam do jednostki wojskowej w Ustce, dowiedziałam się, że ogłoszono stan wojenny. Uroczystości związane z przysięgą przebiegły bardzo szybko, po czym kazano wszystkim cywilom opuścić teren jednostki i wracać do domu. Powrót do Koszalina był smutny. Po drodze mijałam coraz więcej wojska i policji. Jadące czołgi nie kojarzyły mi się już z manewrami, a przed oczami miałam wojenne obrazy, znane mi do tej pory tylko z filmów.

Niepewność tego, co nas teraz czeka, budziła strach.

Wprowadzono godzinę milicyjną, od 22:00 do 6:00 nie wolno było przebywać bez uzasadnienia poza domem. Nie było swobody w poruszaniu się, na wyjazdy z miasta trzeba było załatwiać przepustki. Wstrzymano wydawanie prasy. Zamknięto granice państwa i lotniska cywilne.

31 sierpnia 1982 roku na koszalińskim Rynku Staromiejskim, w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych odbyła się manifestacja, w której uczestniczyło kilka tysięcy osób. Tłum otoczony został przez oddziały ZOMO i milicji, które nawoływały do rozejścia się. Ludzie ignorowali wezwania i wtedy oddziały ZOMO ruszyły do ataku rozganiając tłum pałkami. Rzucając petardami z gazem łzawiącym rozgoniono manifestację.

KHB-Jakie miejsca dobrze Ci się kojarzą?

AB– Z lat 80-tych spędzonych w Koszalinie pamiętam kilka miejsc, które dobrze mi się kojarzą.

Parki w centrum miasta, dokarmianie łabędzi i kaczek pływających po rzece Dzierżęcince.

Minizoo przy ulicy Piłsudskiego, które znajdowało się na terenie koszar Bałtyckiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza. Przez płot można było oglądać mini ogródek, w którym spacerowały sarenki i kaczki karmione przez żołnierzy.

Na nowo powstałym osiedlu Przylesie usypano wzniesienie, na którym stanęły „Ptaki” Władysława Hasiora, żelbetonowa rzeźba stalowo-szarych ptaków 80 metrowej długości. Ptaki symbolizujące orły, osadzone na bojowych rydwanach i ciągnące za sobą wieloskibowe pługi robiły ogromne wrażenie. Dzięki specjalnym zagłębieniom pod rzeźbami można było rozpalić tam ogień. Robiono to z okazji ważnych uroczystości. Wieczorem płonące ptaki to był niesamowity i niezapomniany widok.

Zimą wzniesienie stało się dla dzieci wspaniałą górką do zjeżdżania na sankach.

Codzienność PRLu - Wspomnienia Świadka Historii
KHB-Jak wyglądała przestrzeń publiczna (sklepy, szkoły, place zabaw)?

AB-W latach 80-tych sklepy świeciły pustkami. Ciągle stały przed nimi kolejki ludzi w oczekiwaniu na dostawę towaru. Ludzie byli tak zdesperowani, że po dojściu do lady kupowali cokolwiek im się trafiło. Nawet jeśli było to kolejne żelazko, dywan czy płaszcz – można było się z kimś potem wymienić.

W 1981 roku wprowadzono kartki na żywność, początkowo na mięso i jego przetwory, potem na mąkę, masło, sery, kaszę, ryż, czekoladę (wyrób czekoladopodobny), kawę, alkohol, papierosy a nawet buty. Samochody były na przydziały lub talony. Panie ekspedientki były wtedy bardzo ważne, miały władzę nad klientem. Dobre znajomości były dużo ważniejsze od pieniędzy.

Dla tych, którzy posiadali dolary amerykańskie, otwarte były sklepy Pewex, gdzie można było kupić towary zagraniczne: kosmetyki, kawę, czekoladę, mleko w proszku Humana, walkmany, klocki lego, gumę balonową Donald, a nawet samochody bez talonu.

Dużą radością dzieci była „donaldówa”, za parę centów z Pewexu. 

Była to różowa guma balonowa o wspaniałym smaku i zapachu. W każdym opakowaniu była karteczka z historyjką 4-obrazkową z kaczorem Donaldem, Myszką Miki, psem Goofy. Oczywiście, wszyscy wymieniali się tymi historyjkami. Hitem były też chińskie piórniki i pachnące gumki.

W szkołach uczniowie mieli obowiązek noszenia jednakowych mundurków szkolnych. Dziewczynki nosiły granatowe fartuszki, a chłopcy bluzy do pasa. Mundurki miały biały kołnierzyk przypinany na guziki, a na ramieniu mundurka przyszyta była tarcza z nazwą i numerem szkoły.

Była czterostopniowa skala ocen:

5 bardzo dobry, 4 dobry, 3 dostateczny, 2 niedostateczny. Nauczyciele korzystali wyłącznie z podręczników, słowników i encyklopedii. Do nauki liczenia używano patyczków i liczydła. Podręczniki szkolne przekazywane były kolejnym rocznikom i jeden egzemplarz mógł być używany przez kilka lat.

W wielu szkołach nie było sal gimnastycznych, a zajęcia z wychowania fizycznego odbywały się na korytarzach.

W szkołach przedmiotem obowiązkowym był język rosyjski.

Podwórka i place zabaw tętniły życiem, całe dnie spędzało się na dworze. Dzieci bawiły się na trzepaku, grały w klasy, dwa ognie, podchody, skakały przez gumę.

KHB-Czym było ZOMO?

AB– ZOMO czyli Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej zostały utworzone jako oddziały Milicji Obywatelskiej w połowie 1956 roku, po Poznańskim Czerwcu (pierwszy strajk w PRL i uliczne demonstracje krwawo stłumione przez wojsko i milicję). Głównym zadaniem ZOMO było zaprowadzenie porządku w wyjątkowych sytuacjach, rozpraszanie manifestacji i tłumienie strajków oraz ochrona imprez masowych. Funkcjonariusze wyposażeni byli w nagolenniki i kamizelki szturmowe oraz w nowoczesne miotacze gazu i opancerzone pojazdy.

Do ZOMO wstępowali między innymi młodzi mężczyźni, aby odsłużyć wojsko.

Jednostki ZOMO stały się synonimem szykan i represji. Dla Polaków byli uosobieniem czystego zła. Szczególnie brutalni i bezwzględni okazali się w okresie stanu wojennego. Oddziały ZOMO zostały użyte do pacyfikacji zakładów pracy, w których robotnicy protestowali przeciwko władzy Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON). Imponowała im władza, byli zdemoralizowani i w brutalny sposób zastraszali demonstrantów uczestniczących w solidarnościowych manifestacjach. Często dokonywali brutalnych pobić opozycjonistów.  W lipcu 1989 roku oddziały ZOMO przestały istnieć.

KHB-Co to był stan wojenny?

AB-Stan wojenny wprowadzono w niedzielę 13 grudnia 1981 roku.

O godzinie szóstej rano w radiu i telewizji nadano wystąpienie generała Wojciecha Jaruzelskiego, który poinformował, że powołano Wojskową Radę Ocalenia Narodowego (WRON) i dekretem Rady Państwa wprowadzono stan wojenny na terenie całej Polski. Jako powód podano pogarszającą się sytuacją gospodarczą kraju.

Już 12 grudnia przed północą, komunistyczne władze rozpoczęły zatrzymywanie działaczy „Solidarności”. Zostali oni aresztowani i przewiezieni do ośrodków internowania.

Na ulice miast wyjechały czołgi i wozy bojowe. Obowiązywała godzina milicyjna od 22:00 do 6:00, wprowadzono zakaz zgromadzeń, wstrzymano wydawanie prasy, panowała cenzura.

Dopiero po latach generał Wojciech Jaruzelski przyznał, że wprowadził stan wojenny w obawie przed groźbą zbrojnej interwencji wojsk Układu Warszawskiego.

Stan wojenny w Polsce trwał od 13 grudnia 1981 roku do 22 lipca 1983 roku ( 585 dni).

KHB-Kim byli komuniści?

AB-Komuniści, członkowie partii, byli zwolennikami ustroju komunistycznego, chcący wspólnoty dóbr i równości ludzi.  Wierzyli w ideę komunizmu, głosili hasła równości, równych szans dla wszystkich bez względu na wyznanie czy pochodzenie. Byli zwolennikami państwa laickiego. Chcieli dojścia klasy proletariackiej do władzy i likwidacji państwa na rzecz społeczeństwa bezklasowego, w którym wszyscy byliby sobie równi. Komuniści swoje cele chcieli osiągnąć za pomocą rewolucji. Ślepo oddani byli partii, represje i terror traktowali jako narzędzia budowy nowego ustroju.

W rzeczywistości ustrój komunistyczny okazał się autorytarnym systemem, gdzie za plecami jednostki stała wielka partia sprawująca naczelną władzę w państwie. Partia dominowała we wszystkich sferach życia publicznego, upaństwowiła gospodarkę, wprowadziła cenzurę. Dążyła do podporządkowania partii i państwu, życia prywatnego obywateli.

KHB-Jakich mieli sojuszników?

AB-Nie wiem o jakich sojuszników chodzi. Sojusznicy komunistów czy solidarności?

KHB-Czym była „Solidarność”?

AB-Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” powstał w 1980 roku w wyniku strajku robotniczego w stoczni Gdańskiej oraz innych zakładach pracy.

Solidarność od początku była czymś więcej niż tylko związkiem zawodowym. Była największym w naszych dziejach ruchem społecznym, który rozwijał się bardzo dynamicznie we wrogim otoczeniu. Szybko zyskała ogromne poparcie społeczeństwa stając się ruchem opozycyjnym i zagrożeniem dla władzy PZPR. Niosła nadzieję i radość, społeczeństwo chciało zmian, ludzie masowo zapisywali się do „Solidarności”, by współtworzyć lepsze jutro dla wszystkich Polaków.

Codzienność PRLu - Wspomnienia Świadka Historii
KHB-Jak pamiętasz czas 4 czerwca 1989?

AB-4 czerwca 1989 roku, niedziela. Dzień dość chłodny, ale radosny i odnosiło się wrażenie, że bardzo ważny. Tego dnia odbywała się w Polsce pierwsza tura częściowo wolnych wyborów do Sejmu i Senatu, które jak się później okazało zapoczątkowały upadek komunizmu w Polsce.

Ten dzień niósł nadzieję na zwycięstwo Solidarności, ale jednocześnie była obawa o to czy strona rządowa rzeczywiście dotrzyma obietnic.

Ciszy wyborczej nie było, więc przed lokalami prowadzona była działalność agitacyjna. Wręczano ulotki informujące na kogo głosować.
Zmieniły się dotychczasowe zasady głosowania, aby głos był ważny, trzeba było skreślać. Nieskreślony zostawał kandydat, na którego głosowaliśmy.

Lokal wyborczy mieścił się w budynku szkoły. Przy wejściu wisiały biało-czerwone flagi. W sali, po jednej stronie siedziała komisja przy stole zasłoniętym zielonym suknem. Naprzeciwko stały prowizoryczne kabiny z brązowymi zasłonami. Na środku stała czerwona urna zamknięta na kłódkę, do której wrzucano karty do głosowania.

Po wyborach w wielu domach zapanowała euforia i ogromna radość, gdy ogłoszono wyniki głosowania.

4 czerwca 1989 roku zapoczątkował proces przemian politycznych, który doprowadził do zmiany ustroju w Polsce.

 

Wywiad z Panią Hanną Helmin.

Hanna Helmin– Kalinko, poprosiłaś mnie o wywiad o latach osiemdziesiątych kończąc na 1989, dacie tzw. prawie wolnych wyborów. Pytasz kim byli komuniści, czym była „Solidarność”.

Aby to zrozumieć trzeba cofnąć się w czasie, do II wojny światowej, do rządów Józefa Stalina i marszałka Rokossowskiego.

Koniec II wojny światowej to wprawdzie wypędzenie z Polski Niemców, ale niestety przy pomocy Armii Radzieckiej, która nie wycofała się na swoje ziemie, a została w naszym kraju na długie 50 lat, a może i więcej. Przez te lata rządzili w Polsce komuniści, czyli członkowie ich partii pod nazwą PZPR, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

Byli w niej oprócz Rosjan Polacy, karierowicze, ludzie ulegli władzy rosyjskiej. Sam nabór Polaków do PZPR to osobna historia. Nie będę o tych strasznych czasach, kiedy mordowano patriotów polskich pisać.

Codzienność PRLu - Wspomnienia Świadka Historii

W 1968 roku był bunt studentów przeciw władzy. Teraz już wiemy, że był on sterowany z Warszawy spowodowany kłótnią wewnątrz władzy rządzącej.

Bunt studentów był krwawo stłumiony przez Milicję Obywatelską. Jako młoda dziewczyna, studentka, byłam tam.

Był wieczór. Tłum młodzieży oświetlono reflektorami i MO, rośli mężczyźni z pałami na nas. Ten widok mam do dzisiaj w oczach. Widzę niebieskie mundury i białe długie pały uniesione do góry. Tłum zaczął uciekać, ja przewróciłam się o krawężnik i tłum przebiegł po mnie. Poturbowaną koledzy odwieźli mnie do domu. Nie było samochodów prywatnych, pociągiem elektrycznym. Na uczelniach zaczęły się represje. Studentów wyrzucano z uczelni, niektórych aresztowano i strasznie bito. Mnie tylko pozbawiono funkcji w Sądzie Koleżeńskim.

Później już wszystkie wydarzenia nie były dla mnie nowością. Nie było zaskoczeniem strzelanie do stoczniowców, na przystanku Gdynia Stocznia, gdzie władza strzelała do ludzi jak do kaczek. Wtedy zginął 15-letni syn sąsiadów Glinieckich. Wtedy to też zabitego młodego stoczniowca Godlewskiego, ( o śmierci mówi piosenka „Janek Wiśniewski padł”) koledzy nieśli przez całą Gdynię na drzwiach.

Powstanie „Solidarności” to był radosny zryw Polaków w nadziei na własny kraj.

Mieszkaliśmy wtedy na Przymorzu, po drugiej stronie torów w stosunku do Hali Oliwia, w której był I Zjazd Związku Zawodowego ”Solidarność”. Radość tamtych dni jest nie do opisania. Wcześniej był strajk w Stoczni Gdańskiej. Twój tatuś był malutki w wózeczku. Jeździliśmy wszyscy całą rodziną pod bramę stoczni z kwiatami. Byliśmy pod stocznią jak podpisywano z rządem postulaty związkowe. Myśleliśmy z dziadkiem, że tym razem się uda mieć kraj wolny.

Niestety, przyszedł stan wojenny. Generał Jaruzelski wszystkich zaskoczył. Stan wojenny zaczął się w niedzielę. Rano włączyliśmy telewizję, dzieci zwykle oglądały Teleranek.

Niestety był pan w mundurze który, ciągle mówił co nam będzie, wolno, a co nie.

Był grudzień, mróz 20 st. Na ulicach pojawili się w mundurach mężczyźni z karabinami.

Było mi smutno patrzeć jak te chłopaki marzną. Niektórzy chronili się w klatkach schodowych, to zapraszałam ich na gorącą zupę. Powoli przyzwyczajaliśmy się do życia w tej sytuacji. Ale zaczynało brakować żywności, odzieży.  Pojawiły się kartki na żywność: na mięso, cukier, mąkę masło, słodycze tzn. landrynki i wyroby czekoladopodobne i na buty. Wszystkie te produkty trzeba było wystać w kolejkach. Oboje z dziadkiem pracowaliśmy. A żeby „coś dostać”, tak się wtedy mówiło o zakupach, trzeba było „iść w kolejkę” już o 3 nad ranem. Najbardziej mnie ranił brak butów dla wujka Maćka. W tym czasie noga mu rosła w zadziwiającym tempie, a kartka przewidywała tylko jedną parę na sezon i to takie buty jakie akurat dowieźli. Było to dla mnie strasznie upokarzające, kiedy wujek Maciek nie miał butów. W czym pójść do szkoły?

Z żywnością jakoś sobie radziliśmy.

Wtedy już mieliśmy starego trabanta, kupionego za, w części pożyczone pieniądze. Jeździłam na wieś do rodziny mojego męża i przywoziłam kosz jaj, połówkę cielaka czy prosiaka , którego później przerabiałam na pasztety i pieczenie. Ale takie wyprawy były przez władzę surowo zabronione. Można było stracić towar z samochodem włącznie, no i przespać się w areszcie. Mnie się udawało

Sklepy na półkach miały tylko musztardę i ocet.

Pamiętam sytuację, kiedy staliśmy całą rodziną po proszek, aby starczyło na dłużej (to co nam sprzedawano to trudno było nazwać proszkiem)  Ekspedientka ogłosiła, że towaru jest mało i sprzedawać będzie po paczce na rodzinę. Ser dostawaliśmy w kościele z tzw. darów z zachodu Europy tzw. krajów kapitalistycznych. O których władze mówiły z okropnym wstrętem.

Codzienność PRLu - Wspomnienia Świadka Historii

Mimo wszystko, my Polacy, potrafimy znaleźć czas i sytuacje radosne, nawet kiedy trzeba byłoby płakać. Tym starym trabantem jeździliśmy do Borkowa nad jezioro. Wakacje spędzaliśmy w pięknym miejscu na Kaszubach w okolicy Bytowa, z zaprzyjaźnionymi rodzinami. Do Bałtyku wpuszczano nieczystości z Gdańska i nie można było się kąpać. Mimo wszystko odwiedzaliśmy się. Piekłyśmy ciasta z kartkowej mąki, które dzieci zmiatały natychmiast. Z tego okresu mam „przyszywanych” siostrzeńców i bratanków, którzy są teraz lekarzami, inżynierami czy naukowcami.

Z 4 czerwca wiązałam nadzieję, ale szybko okazało się, że do rządów wrócili komuniści w postaci potomków lat 50-tych.

 

Napisany przez Kalina Helmin-Biercewicz

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *