Zwierzofon

fot. Emilia Szczesiak

Tytułem wstępu


Słynny naukowiec profesor Antoniusz Wścibinos skonstruował urządzenie tłumaczące mowę zwierząt. Nazwał je ZWIERZOFONEM. Urządzenie owo, z wyglądu przypominające połączenie trąby z dyktafonem, nie tylko tłumaczy, co mówią zwierzęta, lecz także nagrywa ich wypowiedzi. Pewnego dnia w czasie spaceru profesor zgubił owo urządzenie…

 

– To coś leży tu od kilku dni i nic się nie dzieje. Mogę spróbować…? – zapytałam z nadzieją, że mama mi pozwoli przyjrzeć się z bliska dziwnemu przedmiotowi.

– Ani się waż! – odpowiedziała mama z groźnym wyrazem pyska. – To może być statek kosmiczny ufoludków, które tylko czekają, aż ktoś podejdzie i zabiorą cię w kosmos! Tego chcesz?

– Nie… – zawiedziona spuściłam rudy ogonek i wspięłam się na drzewo do mojej dziupli (trzecie piętro, tuż pod Panią Sową). Jednak nie miałam zamiaru tak tego zostawiać. Gdy tylko mama zniknęła mi z oczu (co noc chodzi na „polowanie na frytki w śmietniku”), ruszyłam na odkrywanie tajemniczego znaleziska. Przez chwilę pomyślałam o przestrogach mamy, jednak jak się za chwilę przekonałam, żadna z tych okropnych rzeczy, o których mówiła, nie wydarzyła się. Przedmiot przypominał kształtem duży orzech z kręconymi, kolorowymi patyczkami. Kiedy podeszłam i szturchnęłam go delikatnie noskiem, zapaliła się czerwona lampka, coś zapikało, a na koniec kobiecy głos (bardzo podobny do głosu takiej pani, która pogoniła mnie kiedyś ze śmietnika) powiedział: „Włączono nagrywanie. Nie wyłączaj zwierzofonu”.

– Zwierzofon…- powiedziałam zamyślona. – Może to jednak byli kosmici. Ale na pewno nie mieli złych zamiarów. – Uważnie przyjrzałam się narzędziu. – To wygląda tak, jakby te ufoludki chciały się czegoś o ziemi dowiedzieć! No to ja im opowiem!

 I zaczęłam snuć swoje opowiadanie.

-Teraz np. jest taka dziwna zamiana. Ludzie chodzą po ulicy w kagańcach! A psy nie. Bo psy to teraz prawie w ogóle nie wychodzą na dwór. Dużo ludzi patrzy się więcej na takie śmieszne, gadające pudełka. Pani z parteru również (to ta co zawsze ma otwarte na oścież okna, bo skarży się, że jej duszno). Raz podpatrzyłam nawet, że te gadające pudełko (wydaje mi się że nazywa się telewizor, ale nie jestem pewna) najpierw powiedziało: Koronawirus w Polsce”, a potem wyświetliła się na ekranie taka tabelka z różnymi miastami, po której Pani Zofia (bo tak ma na imię ta pani) zaczęła strasznie lamentować, że ten wirus jest blisko, że ona niedługo będzie chora, pójdzie do szpitala, że się to nigdy nie skończy, itd. Od słuchania jej też na chwilę zrobiło mi się smutno. Jednak mama uspokoiła mnie, że nic nam nie grozi. Poza tym jak tu się martwić, kiedy właśnie zaczyna się wiosna, słońce pięknie świeci, a w spiżarni czekają na mnie pyszne orzeszki.

Wcześniej (czyli kiedy ludzie chodzili bez kagańców) dużo ludzi zostawiało mi coś do przekąszenia (bardzo lubiłam np. batoniki, mimo że po nich bolał mnie brzuszek). Teraz dużo ludzi mówi: „Przykro mi wiewióreczko, ale muszę oszczędzać. Mogę stracić pracę.”

Naprawdę, ten Koronawirus dużo zmienił.

Ale też na dobre, bo wcześniej dużo ludzi jeździło do pracy samochodem, a auto jak wiadomo wytwarza spaliny okropne dla środowiska (brrrrrrr…. Okropność! Naprawdę nie wiem kto to wymyślił te spaliny!) Teraz, kiedy szkoły i niektóre prace są zamknięte, jest tego mniej. Tak samo z przychodniami i szpitalami. Ludzie przyjeżdżali nawet z katarkiem do lekarza. Teraz obawiają się wirusa, więc chyba nareszcie zrozumieli, że nie powinno się jechać do lekarza z takimi błahostkami. Powiedziała mi o tym zaprzyjaźniona myszka, która mieszka w szpitalu. Ja, wiewiórka, potrafię sobie sama poradzić z gorszymi sprawami niż katar. Ale najfajniejsze jest to, że z mieszkań ludzi słychać teraz więcej śmiechu dzieci. Rodziny razem jedzą śniadania, często razem grają w gry planszowe i dużo się przytulają.

 

Widzicie więc drodzy kosmici, że jeśli mieliście zamiar odwiedzić ziemię, to chyba nie jest to odpowiedni moment. Oczywiście, ziemianie (a w szczególności Polacy- podaję adres: Polska leży w środkowej części Europy. Europa jest jednym z 7 kontynentów, jakie znajdują się na świecie) są bardzo gościnni, więc zapraszamy was serdecznie! Nie krępujcie się, jesteśmy otwarci na różne stworzenia. Dam wam znać, jak to całe zamieszanie się skończy.

 Ok, muszę kończyć, bo mama wraca z polowania na frytki. Widzę, że ma coś złocistego w pyszczku. Mniam! Idę na kolację. Pa!

 

– Profesor wyłączył Zwierzofon.

-Ta wiewiórka ma sporo racji. Ale co do tych kagańców… Ja jej już pokażę! – barwy na twarzy uczonego zmieniały się z każdą sekundą. Czerwony, blady, czerwony, blady… W końcu jednak profesor uśmiechnął się, przecież to tylko zwierzę.

 – Wynalazłem Zwierzofon, który nagrywa i tłumaczy mowę zwierząt. Ale nie podpowiada im słów! – Twarz profesora całkiem się już zaróżowiła. – To najlepszy wynalazek na świecie. Dobrze, że go skonstruowałem.

 

 

Napisany przez Lena Kunda

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *