Ślimaki, ZOMO i kolorowe katalogi…
Rozmawiam dzisiaj z moimi Rodzicami o ich dzieciństwie, a szczególnie życiu dzieci w okresie komunizmu w Polsce.
Czy od początku wiedzieliście, że z PRL-em jest coś nie tak?

Mama: Ja nie zdawałam sobie z tego sprawy, ponieważ nie znałam innej rzeczywistości. Mieszkałam w małym mieście, w Tczewie, gdzie nie było zamieszek.

Tata: Ja zdawałem sobie sprawę, że to jest złe, oczywiście na dziecięcy sposób, mój tata uczestniczył już w protestach, więc ja wiedziałem od dziecka, że to nie była prawdziwa Polska.

Jak wyglądała Wasza nauka w szkole?

Mama: Ja chodziłam do nowej, dużej szkoły, pięknej, czystej i dobrze wyposażonej. Uczyli mnie nauczyciele z pasją. Wszyscy uczniowie chodzili w granatowych fartuszkach z tarczą przyszytą do ramienia. Religii uczyliśmy się w salkach koło Kościoła.

Tata: Szkoła wzbudzała u mnie mieszane uczucia. Miałem fajnych kumpli. Uczyliśmy się, miałem też swoje ulubione przedmioty matematykę i WF, ale były też takie których nie trawiłem np. muzyka. Oczywiście jak to chłopacy, bardzo dużo psociliśmy, skakaliśmy po płotach, wchodziliśmy na kosze do koszykówki i w inne miejsca gdzie nie powinno nas być. Szkoła była dla mnie od początku elementem komunizmu np. musiałem się uczyć języka rosyjskiego, choć nie w komunizmie nauka tego języka byłaby na pewno super, ale w PRL-lu ja się tego języka nie chciałem uczyć, to był mój bunt przeciwko komunizmowi. Było nawet takie powiedzenie

,,język wroga trzeba znać’’

mówili do nas tak rodzice i nauczyciele, którzy z jednej strony rozumieli ten nasz bunt, ale i tak chcieli żebyśmy się go uczyli. Dziwnie też było na lekcji historii, kiedy ja z domu znałem inną historię Polski i Europy, niż ta której uczyli w szkole. Pani Dyrektor groziła mi wyrzuceniem ze szkoły za to, że nosiłem krzyżyk. Z drugiej strony byli też nauczyciele, którzy próbowali nam pokazać, że oni też są przeciwni komunizmowi, np. Pani od języka polskiego organizując dyskotekę szkolną, zaprosiła na nią naszego Księdza katechetę. Później był z tego straszny dym, Dyrekcja straszyła konsekwencjami wszystkich, Panią, Księdza, Uczniów. Inny taki przypadek był, kiedy mieliśmy prelekcje jakiegoś działacza PZPR na temat elektrowni atomowej w Żarnowcu. Pan od matematyki przy całej szkole udowodnił mu kłamstwa, potem również miał bardzo duże kłopoty. Pani Dyrektor zwymyślała go przed całą szkołą, nie było go przez tydzień w szkole, ale na szczęście wrócił.

Co robiliście w wolnym czasie?

Mama: Głównie z kolegami i koleżankami bawiliśmy się na podwórku. Graliśmy: w świniopasa, klasy, w gumę. Bawiliśmy się w chowanego, w piaskownicy bawiliśmy się w sklep, skakaliśmy na skakance, chodziliśmy na drabinki. Czasami latem przed blokiem, rozkładałyśmy koc, na którym bawiłyśmy się lalkami, a kiedy nie było pogody to odwiedzaliśmy siebie nawzajem i układaliśmy puzzle lub bawiliśmy się lalkami.

Tata: Cały wolny czas spędzaliśmy na dworze, wtedy nikt nie siedział w domu. Telewizji nie oglądałem, bo mój tata słuchał ,,Radia wolna Europa” (jedynych prawdziwych informacji, na które nie mieli wpływu komuniści, ponieważ było nadawane z Niemiec Zachodnich). W wakacje my też zarabialiśmy pieniądze np. zbieraliśmy butelki w parku, na skwerach i je sprzedawaliśmy albo chodziliśmy do ogrodników i zbieraliśmy owoce i warzywa. Najciekawszym zajęciem było zbieranie winniczków, które sprzedawaliśmy za bardzo dobrą cenę do skupu, z którego eksportowano je do Francji. Ślimaki musiały być odpowiedniej wielkości i żywe. Piekliśmy ziemniaki w ognisku, kąpaliśmy się w rzece.

Jak wyglądały zakupy?

Mama: Najbardziej pamiętam długie kolejki. Często stałam w kolejce, a moja mama i babcia stały w innych. Żeby kupić coś w sklepie trzeba było mieć, oprócz pieniędzy, kartki, a te kartki otrzymywali rodzice w zakładach pracy. Ilość kartek zależała od ilości członków rodziny. Kartki były na mięso, cukier, mąkę, czekoladę, benzynę, papierosy, itd. Do sklepów były duże kolejki, a towaru nie było. Jak poszła informacja, że była dostawa to powstawały tzw. “komitety kolejkowe” i ludzie zapisywali się na listę z, której była sprawdzana obecność co jakiś czas. Jeśli kogoś nie było wypadał z listy. Jak już otworzyli sklep, ludzie kupowali co było, nieważne czy po to przyszli, czy nie. Przed świętami “rzucali” więcej towaru, ale można było kupić tylko np. 1kg pomarańczy na osobę, więc żeby było więcej, to ludzie przychodzili całymi rodzinami i stali w kolejkach.

Nasze ubrania nie były kolorowe.

Były w kolorze czarnym, granatowym, ciemnozielonym, brązowym i szarym. I nie było dziwne, że dwie osoby były w takich samych ubraniach. Kolorowe stroje oglądaliśmy tylko w zagranicznych katalogach, które były (katalogi) największym skarbem posiadacza. Bardzo lubiliśmy oglądać te katalogi i oglądaliśmy je po “tysiąc” razy marząc i wskazując co byśmy chcieli mieć.

Tata: W mojej dzielnicy był jeden największy sklep “Supersam” i było w nim pusto. Nie było nic, tylko na kilku półkach stał ocet. Wszystkie pozostałe półki w sklepie były puste. Sklep ten był wielkości dzisiejszej Biedronki. Identycznie wyglądały wtedy wszystkie sklepy. Na chodniku przed sklepem ,,Supersam’’ pewnej nocy pojawił się wielki napis ,,KTO OKRADŁ TEN SKLEP!?” ten napis był formą protestu przeciwko władzą komunistycznej. Takie i inne napisy tworzyli członkowi NSSZZ Solidarność oraz innych organizacji np. KPN, NZS, KOR.

Jak jeszcze ludzie protestowali przeciwko władzy?

Tata: W Gdańsku bardzo często odbywały się demonstracje uliczne w, których brali udział członkowie organizacji wymienionych wcześniej, ale także np. uczniowie szkół średnich. W Gdańsku działała nielegalna organizacja uczniowska nazywała się ,,Federacja Młodzieży Walczącej” w skrócie ,,FMW”. Te demonstracje odbywały się w rocznice ważnych wydarzeń historycznych: Uchwalenia Konstytucji 3 maja, Grudnia 70, Podpisania Porozumień Sierpniowych, wprowadzenia stanu wojennego. W czasie demonstracji protestowały tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy ludzi. Śpiewali oni pieśni patriotyczne, wznosili hasła: “Precz z komuną”, ‘Nie ma wolności bez Solidarności”, „Telewizja kłamie”,

Nie bij brata za pieniądze”.

To ostatnie hasło skierowane było bezpośredni do funkcjonariuszy ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej), którzy tłumili te demonstracje. Były to odziały, przy pomocy których komuniści rozprawiali się z obywatelami domagającymi się wolnych wyborów, wolności gospodarczej, wolności sumienia, swobody przekraczania granicy. ZOMO było bardzo brutalne, w swych działaniach. Używało długich gumowych pałek z metalowym rdzeniem tzw szturmówek, miotaczy gazów łzawiących, armatek wodnych, a także broni palnej. ZOMO w swej haniebnej historii zamordowało setki osób. Protestanci w walkach z ZOMO używali jedynej dostępnej broni, czyli kamieni, najczęściej kostki brukowej z chodników i ulic. Oczywiście nie mieli żadnych szans w konfrontacji z doskonale uzbrojonymi ZOMOWCAMI. 

Dziękuję za rozmowę.

Napisany przez Malwina Bednarska

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *